Dzisiaj jest: 29 Marzec 2024    |    Imieniny obchodzą: Wiktoryna, Cyryl, Eustachy

 

 Nasze serwisy: rzeszowska24.pl | Zdrowie Sport Turystyka |

Uwaga
  • Portal kultura.rzeszowska24.pl używa plików cookies. Korzystając z naszego portalu wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies, w celu zapewnienia Ci wygody podczas przeglądania naszego serwisu.

    Zobacz Politykę Cookies


Czytaj więcej na: www.rzeszowska24.pl

Czytaj więcej na: zdrowie.rzeszowska24.pl
marzec 2024
N P W Ś C Pt S
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6

Polecamy

 

jt przewodnik

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  

snFZ3Tn

 

 

Najnowsze wydarzenia

Brak wydarzeń

Kto jest Online

Naszą witrynę przegląda teraz 49 gości 

Galeria zdjęć

Jarosław Sokół CZAS HONORU. POŻEGNANIE Z WARSZAWĄ Drukuj Email
Źródło/Autor: Administrator   
piątek, 15 listopad 2013 09:34

CZAS HONORU tom3Już w sprzedaży najnowsza książka Jarosława Sokoła. Czas honoru. Pożegnanie z Warszawą Wydawnictwa Zwierciadło! Bestsellerowa seria „Czas honoru”, autorstwa Jarosława Sokoła – scenarzysty popularnego serialu telewizyjnego,  opowiada  o  losach czterech cichociemnych zrzuconych na teren okupowanej Polski: egzekutora Bronka Woyciechowskiego, fałszerza dokumentów Janka Markiewicza, oficera wywiadu Michała Konarskiego oraz jego brata Władka, szefa komórki łączności z Londynem.

 Czas honoru. Pożegnanie z Warszawą opisuje  losy głównych  bohaterów podczas Powstania Warszawskiego. Armia Krajowa rozpoczyna przygotowania do powstania. Czterej „cichociemni” – Janek Markiewicz, Bronek Woyciechowski oraz bracia Michał i Władek Konarscy nieustannie prowadzą walkę z niemieckim okupantem. Jednak sami znajdują się w coraz większym niebezpieczeństwie – Lars Rainer, szef warszawskiego Gestapo, nadal podąża ich śladem. Równie groźny okazuje się nowy wróg bohaterów – sowiecki oficer Sorokin. Walka z komunistyczną agenturą, euforia pierwszych dni Powstania Warszawskiego, rzeź Woli, tragiczny koniec polskiej stolicy – wątki te nie znalazły się w telewizyjnym serialu. Znajdziecie je w książce.

Jarosław Sokół – ur. w 1960 w Świnoujściu. Prozaik i scenarzysta. Autor zbioru opowiadań Wielkie rzeczy, licznych scenariuszy filmowych i telewizyjnych oraz bestsellerowych powieści: Czas Honoru i Czas Honoru. Przed Burzą. 

 

FRAGMENT KSIĄŻKI

 

 

 

Sto dwadzieścia trzy

 

 

 

Jeszcze nigdy Warszawa nie wydawała się Bronkowi tak piękna, jak na początku lata czterdziestego trzeciego roku. Krakowskie Przedmieście, które Niemcy przechrzcili na Krakauer Strasse, nie miało sobie równych w całej Europie, a kto jak kto, ale Bronek najlepiej potrafił o tym zaświadczyć. Przed wojną podczas studiów w Oksfordzie często robił z kolegami sobotnie wypady do europejskich stolic – a to na piwo do Wiednia, a to na korridę do Madrytu. Ani Mariahilfer Strasse, ani Gran Vía nie umywały się do pastelowego pejzażu Krakowskiego Przedmieścia, które wyglądało jak żywcem wyjęte z obrazu Canaletta. Nawet czerwono-czarne faszystowskie flagi nie potrafiły go popsuć. Były to po prostu przypadkowe śmieci, które lada dzień zostaną uprzątnięte.

 

Bronek wyskoczył lekko z tramwaju koło kościoła Świętej Anny. Przeżegnał się dyskretnie i ruszył szybko przed siebie, nie przestając zachwycać się architekturą kamienic, które widział już przecież tysiące razy. Od wielu dni przepełniał go zachwyt nad najdrobniejszymi szczegółami życia. Był nieprzyzwoicie wręcz szczęśliwy. Choć nie chciał tego przed sobą przyznać, od kiedy Wanda uciekła

 

z jego pomocą z Pawiaka, właściwie wojna już się dla niego skończyła. Wszystko co robił do tej pory – szkolenie spadochronowe w Anglii, skok do Polski, misja na Wołyniu – prowadziło go do tej właśnie chwili. Miał poczucie, że historia się skończyła i nie ma już obowiązku wybiegać myślą do następnego dnia.

 

A jednak historia toczyła się dalej. Sielanka z Wandą dobiegła końca. Wspólne mieszkanie było zbyt niebezpieczne. Za uciekinierkami z Pawiaka rozwieszono wszędzie listy gończe, a warszawska ulica żywo rozprawiała o dwóch przedwojennych aktorkach: Wandzie Ryżkowskiej i Ninie Przesmyckiej, które zagrały gestapo na nosie. Obie zostały umieszczone w zamkniętym klasztorze jako zakonnice klauzurowe. Oznaczało to praktycznie, że znów stracił Wandę z oczu,

 

ale za to nie musiał się już martwić o jej bezpieczeństwo. Poza tym wciąż czuł na sobie jej zapach.

 

Koło Bristolu skręcił w Karową i poszedł w dół w stronę Powiśla. Zbiegł po schodach na skarpie, żeby dostać się pod wiadukt Markiewicza.

 

Pułkownik Okulicz już na niego czekał. Przyszedł z psem, małym pekińczykiem, który właśnie załatwiał na trawniku swoją potrzebę. Bronek omal

 

nie roześmiał się na widok pociesznego czworonoga o płaskim nosie. Okulicz zdecydowanie bardziej pasował na właściciela buldoga niż krzykliwego kudłacza, który właśnie zaczął ujadać skrzekliwie na widok Bronka.

 

– Cerber, spokój! – rozkazał Okulicz. Piesek natychmiast ucichł i podkulił ogon. Pułkownik podniósł na Bronka poważny wzrok.

 

– Przejdźmy się.

 

Poszli w dół trawiastej skarpy. Pekińczyk maszerował karnie tuż przy nodze swojego pana.

 

– Pański raport z Wołynia potwierdził się w stu procentach. Mordy na cywilnej ludności nasilają się z każdym tygodniem.

 

Bronek poczuł, jak mimo upalnego dnia przeszywa go chłód. Czyżby mieli wysłać go z powrotem na Wołyń? Achmatowicz miał rację – nie było żadnego honoru w śmierci od siekiery. Poza tym wcale nie pragnął już żadnego zadania. Pragnął Wandy, niczego więcej.

 

– Mam wrócić na Wołyń? – wykrztusił.

 

Okulicz pokręcił głową.

 

– Mówię o tym tylko dlatego, że w swoim raporcie podaje pan też przypuszczalną datę i miejsce sowieckiego zrzutu pod Warszawą.

 

– Zgadza się. Sorokin ma tu skoczyć razem ze sprzętem. Proponowałem, że wtedy go zlikwiduję, ale powiedział pan…

 

– Wiem co powiedziałem, poruczniku – przerwał mu Okulicz. – Sytuacja

 

się zmieniła.

 

– Mam go jednak zlikwidować?

 

– W żadnym wypadku. Chcemy go mieć żywego.

 

– Rozumiem.

 

– Nie sądzę.

 

– Proszę?

 

Okulicz zatrzymał się, spoglądając mu prosto w oczy.

 

– Zapracował pan na wyjaśnienie. Sorokin to ważny gracz, szef Smiersza, zaufany człowiek samego Stalina. Sowieci mogą być skłonni do wymiany.

 

– Na kogo?

 

– Kilka dni temu został uprowadzony w Warszawie generał Radziszewski. Sądziliśmy, że to gestapo, ale mamy już wiarygodne informacje, że to robota polskich komunistów. Generał jest w ich rękach. Sądzimy, że dyrektywa przyszła z Moskwy. Prawdopodobnie w tej właśnie sprawie przysyłają samego Sorokina.

 

– Nie rozumiem, po co. Z całym szacunkiem, ale jeden nasz generał nie zmieni losów całej wojny.

 

– Generał Radziszewski jest twórcą planu powstania powszechnego we wszystkich polskich miastach na wypadek wkroczenia Armii Czerwonej.

 

– Z tym wkraczaniem to pewna przesada. Owszem, pokonali Niemców pod Stalingradem, ale na razie front na wschodzie stoi w miejscu.

 

– Nie przyszedłem, żeby omawiać z panem sytuację na froncie – zirytował się Okulicz. – Przechwycimy Sorokina i wymienimy go na Radziszewskiego. Czy to jasne?

 

– Tak jest.

 

Okulicz uspokoił się, udobruchany postawą podwładnego.

 

– Sprawa jest pierwszorzędnej wagi. Sowieci już formują polską dywizję piechoty przy Armii Czerwonej. Najwyraźniej szykują się do przejęcia władzy w naszym kraju po pokonaniu Niemców. Porwanie Radziszewskiego to część tych przygotowań.

 

– Czekam na rozkazy.

 

– Dostanie je pan drogą służbową od nowego przełożonego waszego oddziału. Chciałem tylko, żeby pan potwierdził, że informacja o przyjeździe Sorokina jest pewna.

 

– Powiedział mi o tym jego radiotelegrafista. Ten, który uratował nam życie. Napisałem o tym w raporcie.

 

– Jest pan pewny, że to nie prowokacja?

 

Bronek zawahał się.

 

– Nie.

 

Okulicz skinął głową. Spodziewał się takiej odpowiedzi. W dole, pod skarpą pojawił się patrol żandarmerii.

 

– Pożegnajmy się teraz, jakbyśmy byli rodziną. Zresztą to pewnie nasze ostatnie spotkanie.

 

Objęli się ostentacyjnie. Pekińczyk Cerber spojrzał na Bronka z wyraźną zazdrością.

 

– Powodzenia, synu – powiedział Okulicz.

 

I choć był to tylko kamuflaż na użytek przechodzących żandarmów, Bronek poczuł w gardle coś na kształt wzruszenia.

 

 

 

 

 

 

Reklama

Reklama
pornbox.cc