Dzisiaj jest: 19 Kwiecień 2024    |    Imieniny obchodzą: Adolf, Leon, Tymon

 

 Nasze serwisy: rzeszowska24.pl | Zdrowie Sport Turystyka |


Czytaj więcej na: www.rzeszowska24.pl

Czytaj więcej na: zdrowie.rzeszowska24.pl
kwiecień 2024
N P W Ś C Pt S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4

Polecamy

 

jt przewodnik

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  

snFZ3Tn

 

 

Najnowsze wydarzenia

Brak wydarzeń

Kto jest Online

Naszą witrynę przegląda teraz 73 gości 

Galeria zdjęć

Syberia – Mongolia – nasi w dalekiej Azji - Część II Drukuj Email
Źródło/Autor: Administrator   
poniedziałek, 19 grudzień 2011 05:49
Multithumb found errors on this page:

There was a problem loading image http://rzeszowska24.pl/images/stories/15/mongolia.jpg
There was a problem loading image http://rzeszowska24.pl/images/stories/15/mongolia_1.jpg
There was a problem loading image http://rzeszowska24.pl/images/stories/15/mongolia_2.jpg

mongoliaRozmowa z Romanem Kulą, członkiem Grupy Wyprawowej 40 +, Wspomnienia z wyprawy na Syberię i do Mongolii, plany na przyszłość.

W pierwszej części wywiadu rozmawialiśmy o przekroczeniu granicy rosyjsko - mongolskiej. Jak wyglądała dalsza część Waszej „włóczęgi”?

O Mongolii mówi się , że jest to kraj dziki i niedostępny. My obraliśmy sobie za cel Mongolię Zachodnią - tereny uważane za jedne z najbardziej niedostępnych, a zarazem pięknych. Dokładniej Ajmaki (województwa) Bajan Olgij i Uws odległe od Ułan Bator jakieś 1650 km i zamieszkałe w 95% przez Kazachów. Po przekroczeniu granicy trafiliśmy do niewielkiej miejscowości Olgij; stolicy Ajmaku, gdzie udało się nam znaleźć kolejny samochód typu UAZ „blaszak” oraz nowego sympatycznego kierowcę.

Aman, bo tak miał na imię, przez następne kilkanaście dni bezstresowo woził nas po ziemiach Kazachów, krainie potężnych gór (Ałtaj) poprzecinanych pasmami stepów, rzekami i jeziorami. Krainie pełnej orłów; Kazachowie są znanymi w świecie hodowcami tych ptaków, używają ich do polowań. Naszym celem stały się najdalej na zachód wysunięte jeziora Hoton nuur i Hurgan nuur położone na wysokości ponad 2000 m n.p.m. Niestety, po drodze czekały na nas w górach służby weterynaryjne, które zakazały nam dalszej jazdy w związku z panującą na tym obszarze dżumą.

Powiedz mi, skąd tam w XXI wieku dżuma i jak się o niej dowiedzieliście? Przeciętnemu czytelnikowi choroba ta kojarzy się pewnie ze średniowieczem?

W Mongolii nie jest to nic niezwykłego. Jadąc górami czy stepem można natknąć się na UAZ”a, z którego wysiadają służby weterynaryjne i zawracają wszystkich, którzy próbują dostać się w zarażony rejon. W naszym przypadku chodziło o miejscowość Cengel. Otóż roznosicielem tej choroby w Mongolii jest bobak, czyli odmiana naszego polskiego świstaka, a po mogolsku zwierzę to nazywane jest tarbaganem. W Mongolii, a zwłaszcza w górach, jest ich naprawdę dużo. Tarbagany są bardzo popularne jako zwierzęta łowne. Polują na nie zarówno Mongołowie jak i Kazachowie. Z tym, że Mongołowie oprócz pozyskiwania futerek dodatkowo zjadają ich mięso, a Kazachowie polują na tarbagany wyłącznie dla skór.

mongolia_1 Wiesz może jak przyrządza się mięso z tarbaganów?

Tak. Zwierzaki te są delikatnie patroszone, a do środka wkłada się kilka rozgrzanych kamieni wyjętych prosto z ogniska, następnie zaszywa tuszę, kładzie na ognisku i ogrzewa od środka i z zewnątrz jednocześnie. Pozostałości sierści zdrapuje się nożem. Mięso tarbagana podobno posiada magiczne właściwości, jeśli chodzi o męską potencję, w związku z tym mężczyźni chętnie je zjadają. Jednak, tak jak większość dzikich zwierząt tak i tarbagany, nie są wolne od pasożytów, a dokładniej pcheł, które to właśnie przenoszą zarazki dżumy.

Czy często dochodzi do epidemii dżumy w Mongolii?

Podobno kilka razy do roku i jest to normalne na tym terenie. Nas na szczęście kosztowało to tylko zmianę obranej trasy, ruszyliśmy więc w kierunku najwyższych gór Mongolii, gdzie znajduje się Chujten Uul 4374 m n.p.m. (najwyższy szczyt Mongolii)

Z tego co wiem, jest to teren Parku Narodowego.

Tak, Ałtaj Tavan Bogd to najwyższa część Ałtaju Mongolskiego. Są tam góry przekraczające cztery tysiące i sięgające blisko czterech tysięcy metrów wysokości. Droga jest trudna, a nasz UAZ często wymagał gruntownych remontów. Aman spędzał wiele godzin przy jego naprawach, jednak cały czas powoli poruszaliśmy się do przodu. Po drodze spotykaliśmy mongolskich Kazachów posiadających odrębną od reszty ludności kulturę, język i religię czyli islam. Znani są również z hodowli orłów. Kazachowie pasjonują się układaniem orłów do polowań, są to umiejętności przekazywane od wielu lat z pokolenia na pokolenie. Bardzo często po drodze, przy mijanych jurtach lub charakterystycznych kazachskich domkach przypominających puebla budowanych z glinianych cegieł, widzieliśmy siedzące orły. Najczęściej były przywiązane rzemieniami do drewnianych kołków. W celu tresury do polowań, Kazachowie nie wybierają młodych ptaków z gniazd. Większość łapana jest jako dorosłe, a później w celu oswojenia „łamana” głodem. Ptak po złapaniu przywiązany rzemieniem do rękawicy podrzucany jest w górę tak długo, aż nie zacznie pobierać jedzenia trzymanego w ręce. Mimo tych niehumanitarnych metod orły są chlubą Kazachów. Co roku w okolicach Olgij, w październiku, odbywa się słynny „festiwal orłów”, podczas którego około stu jeźdźców poluje ze skrzydlatymi drapieżnikami na wilki i lisy. Jest to oczywiście wielka atrakcja turystyczna.

Na pewno po drodze mijaliście miejsca pochówku Kazachów. Czy różnią się one od znanych nam cmentarzy?

Miejsca te wyglądają zupełnie inaczej niż nasze nekropolie. Każdy grób wygląda inaczej. Niektóre budowane są z żerdzi oklejanych gliną, inne z samej gliny, głazów lub ustawiane z małych kamieni na kształt piramid, czasem są to płaskie kamienie. Na niektórych są półksiężyce z drewna. Nie ma tam kwiatów ani zniczy i napisów, w ogóle ludzie omijają te miejsca. Charakterystyczne jest to, że Kazachów grzebie się w pozycji pionowej. Cmentarze te wyglądają bardzo surrealistycznie, zlokalizowane na pustkowiach. To dziwne miejsca napełniające nieraz grozą.

Wróćmy do żywych. Z czego słyną jeszcze Kazachowie?

Kazachowie to też kolory. Zwłaszcza kobiety słyną z produkcji pięknych kilimów, mat czy kap wyszywanych w charakterystyczne kolorowe wzory, które urozmaicają to surowe, ciężkie życie i górski krajobraz. Bardzo pięknie wyglądają jurty przystrojone w te kolorowe dzieła sztuki.

mongolia_2

Powiedz, w jakich miejscach mieszkają tam ludzie, są to przecież wysokie góry?

Ludność skupia się głównie koło rzek, które sprzyjają hodowli zwierząt. W rzecznych dolinach obficiej rośnie trawa, co daje dobre warunki do hodowli licznych stad baranów, kóz, koni wielbłądów i jaków. My również podróżowaliśmy wzdłuż takich rzek spotykając na swojej drodze ludzi, którzy przyjmowali nas zawsze bardzo gościnnie. Wchodząc do kazachskiej jurty wiedzieliśmy, że zostaniemy nakarmieni i napojeni - zawsze byliśmy traktowani jak mili goście. Czasem miałem wrażenie, że gospodarze po prostu czekali na nas. Taka gościnność charakterystyczna jest jednak dla wszystkich mieszkańców Mongolii.

Docieracie do Parku Narodowego Ałtaj Tavan Bogd i okazuje się, że znów zmieniacie trasę…

Tym razem zmiana trasy spowodowana była opłakanym stanem technicznym naszego pojazdu, konieczny był natychmiastowy powrót w rejony zamieszkałe przez ludzi w celu naprawy naszego super wozu. A potem stwierdziliśmy, że pojedziemy w kierunku kilku wielkich jezior. Po drodze trafiliśmy do ciekawej osady Hotgor i kopalni węgla kamiennego. Węgiel pozyskiwany jest tam metodą odkrywkową, zalega dosyć płytko, Kazachowie zaczynają korzystać z jego pokładów głównie w okresie jesienno-zimowym. W okresie lata jest tam cisza i pustka. W całej Mongolii jako paliwa używa się głównie suszonego nawozu zwierzęcego, którego gromadzi się ogromne ilości. W okolicach kopalni dowiedzieliśmy się, że niedaleko jest kolejne piękne miejsce- obszar chroniony Turgen uul, z tym, że jest tam dosyć kłopotliwy dojazd. Oczywiście stało się to dla nas wyzwaniem, a dla naszego kierowcy Amana jeszcze większym. Jechaliśmy pół dnia rwącą rzeką wśród wielkich głazów. Po drodze spotkaliśmy tylko jedną jurtę, w której mieszkał strażnik parku. W dniu kiedy tam dotarliśmy był niedysponowany, więc nie pobrał od nas opłaty za wjazd. Przyroda tego miejsca i pustka gór większych niż nasze Tatry sprawiały piorunujące wrażenie. Tylko my, wiatr, koziorożce i ptaki. Spędziliśmy tam fantastyczny czas, potem ruszyliśmy w kierunku wielkich jezior.

 Jakie jeziora udało się Wam zobaczyć?

Były to Achit nuur, Ureg nuur i Uvs nuur. Przepiękne widoki, jeziora z krystalicznie czystą wodą, wysokie góry i mnóstwo wodno-błotnych ptaków. Korzystając z okazji popróbowaliśmy sił w wędkarstwie i odnieśliśmy nawet drobne sukcesy. Uvs nuur to największe jezioro Mongolii o powierzchni 3350 km 2 , nie jest to jednak głębokie jezioro, w najgłębszym miejscu osiąga ok.3m. Idealne miejsce do moczenia nóg i kąpieli w ciepłej wodzie. Jedyna uciążliwość to trudny dojazd (liczne rozlewiska i bagna), no i plagi komarów. Następny etap podróży to miasteczko Ulaangom, gdzie mieliśmy wsiąść do kursowego autobusu do Ułan Bator.

Jak wyglądała jazda autobusem przez Mongolię?

W Ulaangom udało nam się złapać 4 ostatnie miejsca na kursujący dwa razy w tygodniu autobus. Mimo tego, iż znamy azjatyckie realia, to ładne kolorowe bilety i miejscówki napawały nas optymizmem i zwiodły wizją w miarę wygodnej podróży. Rzeczywistość okazała się jednak trochę mniej wygodna, 25 osobowy autobusik wypełnił się 50 osobami, a każda z nich miała przy sobie po dwa pudła po telewizorze pełne mięsa. Jechaliśmy dwie i pół doby non stop po mongolskich bezdrożach. Od czasu do czasu zatrzymując się w celu uregulowania potrzeb fizjologicznych lub naprawy przebitego koła. Mięso zaczęło „topnieć”, po czym tu i tam pojawiły się zapachowe wycieki. Sceny w autobusie były wręcz filmowe, dzień mieszał się z nocą. Z głośników leciała mongolska muzyka i wszyscy pasażerowie śpiewali, a kiedy kierowca wyłączał muzykę rozpoczynała się konkurencja polegająca na tym , że raz śpiewał przód autobusu, a raz tył. Było potwornie ciasno, dzieci spały nam na kolanach, czasem wspierał się nam na ramieniu pijany krajowiec. I tak podróżowaliśmy nie wiedząc czy to jawa, czy sen. Był moment nad ranem, kiedy widziałem, że autobus jedzie sam, a kierowca w tym czasie kima nad kierownicą, jednak na szerokich stepach i taka jazda jest możliwa.

Dotarliście wreszcie do Ułan Bator.

Szczęśliwie udało się nam dojechać do stolicy, tam mieszkając u naszych mongolskich przyjaciół, załatwialiśmy powrotne bilety na pociąg, a w tzw. międzyczasie zwiedzaliśmy miasto i jego okolice. Do domu wróciliśmy transsybem, przez Irkuck, Nowosybirsk, Moskwę i Lwów.

Życzę Grupie Wyprawowej 40 + kolejnych udanych wypraw, dokąd tylko sobie życzycie, choć przypuszczam, że będzie to chyba Azja

Ja też tak przypuszczam i dziękuję w imieniu swoim oraz kolegów.

 

 

Reklama

Reklama